Cała czwórka przyjaciół szła właśnie przez park, który prowadził do
domku ich gajowego. Domek olbrzyma znajdował się na skraju Zakazanego Lasu i
prezentował się na nawet interesujący, biorąc pod uwagę, że mieszka w nim
półolbrzym. Przez całą drogę się do siebie nie odzywali. Agnes z Draco, z
powodu ich nocnej kłótni, a Harry i Paulina po prostu byli zaspani. Ich cisze
przerywały krzyki z boiska do quidditch’a bądź dźwięki bawiących się gdzie
indziej uczniów.
– Jesteś pewien, że chcesz żebyśmy tam z tobą szli? – zapytał blondyn
i spojrzał na przyjaciela.
W jego
głowie krążyły myśli, że ich gajowy jest olbrzymem i naprawdę nie wie czy ma
ochotę go widywać więcej niż to jest potrzebne. W końcu przecież to on był
oskarżony i złamano mu różdżkę więc nie jest takim niewiniątkiem o jakim
wspominał Harry. Nie codziennie łamie się komuś jedyny, ważny artefakt w życiu
czarodzieja.
– Tak, jesteście moimi przyjaciółmi, Hagrid na pewno was polubi –
brunet szeroko się do niego uśmiechnął i ruchem głowy pokazał mu domek, przed
którym właśnie stanęli.
Harry
widział lekką obawę w oczach przyjaciela, ale stwierdził, że przejdzie mu ona
kiedy tylko bliżej pozna mężczyznę. Przed chatką stała para kaloszy i kilka
różnych, innych rzeczy dziwnego pochodzenia. Brunet odwrócił się od Draco i
postawił jeszcze kilka kroków po czym zapukał do drzwi. Do ich uszu dobiegło
głośne szczekania psa. Paulina spojrzała na Agnes, która wzruszyła ramionami, a
następnie sama spojrzała na stojącego obok Draco. Chłopak był jeszcze bardziej
blady niż zazwyczaj ukazuje to jego porcelanowa cera. Blondyn głośno przełkną
ślinę i przypomniał sobie, że nie za bardzo przepada za psami, a szczególnie za
tymi dużymi. Natomiast po charakterze szczekania można powiedzieć, że ten naprawdę
jest wielki. Kiedy Draco zauważył, że Agnes patrzy w jego stronę, wziął głęboki
oddech, a następnie spojrzał na nią i zmierzył od góry do dołu. Dziewczyna odwzajemniła
jego spojrzenie i jeszcze prychnęła w jego stronę patrząc na jego wcześniejszą reakcję.
– Kieł uspokój się! Spokój powiedziałem! – usłyszeli głos Hagrida i po
chwili drzwi troszeczkę się uchyliły, a w nich pojawiła się wielka włochata
twarz gajowego.
– Nie bójcie się, on nie jest agresywny – powiedział i uśmiechnął się
do nich szeroko, a cała trójka nie licząc Harry’ego zrobiła zaskoczone miny.
W głowie
każdego z nich pojawiła się myśl, że dość dziwnie wygląda gdy się uśmiecha, a
szczególnie tak szeroko. A jeśli chodzi o to psisko, to on chyba żartuje. Jak
niby nie jest agresywny, skoro to jest takie wielkie bydle i jeszcze na dodatek
tak głośno szczeka. Wygląda jakby miał wściekliznę i piana lała mu się z pyska
– Wchodźcie – dodał i przytrzymał psa za obroże.
Cała
czwórka weszła ostrożnie i minęła psa szerokim łukiem. Draco złapał Agnes za
szaty i mocniej ją do siebie przyciągnął, ponieważ wtedy czuł się bezpieczniej.
Kiedy usiedli przy kominku, nad którym kołysał się jakiś kociołek, Hagrid
puścił psa, a ten od razu podbiegł do Draco i zaczął go lizać po twarzy.
Blondyn próbował go odepchnąć, ale pies cały czas napierał na niego z wielką
siłą. Chłopak miał żałosną minę i wzrokiem prosił o pomoc kogokolwiek, nawet
Agnes, pomimo tego że próbuje się do niej nie odzywać za wczorajszą wymianę
zdań. Blondynka zaczęła się śmiać i chwile później zawtórowała jej Paulina.
Zrobiło jej się żal chłopaka, ale nie zamierzała mu pomagać, niech kiedyś w
końcu sam nauczy się dbać o siebie.
– Czujcie się jak w domu – powiedział Hagrid i szeroko się do nich
uśmiechnął.
Blondyn
nadal szarpał się z Kłem więc w jego głowie zagościła myśl, że jeśli miałby się
zachowywać jak u siebie, to już dawno temu wywaliłby tego kundla za drzwi.
Agnes pomyślała, że pewnie poprosiłaby skrzaty o herbatę, a następnie zaczęłaby
czytać. Natomiast Paulina ponownie zmierzyła chatkę wzrokiem i stwierdziła, że
nawet jej garderoba jest większa, wiec nie ma opcji żeby zachowywać się jak u
siebie - za mało miejsca.
– To jest mój przyjaciel Draco – Harry przedstawił przyjaciela
pokazując na niego ręką i delikatnie uśmiechając się na dalsza szarpaninę
blondyna.
– Hmmm Malfoy , syn Lucjusza – powiedział Hagrid w międzyczasie
zalewając dzbanek wrzącą wodą i wykładając na talerz herbatniki – Chłopcze
jeśli chcesz to zabiorę Kła, bo widzę, że chyba ci przeszkadza – zaproponował i
już szedł w jego kierunku.
– Nie, myślę, że Draco to nie przeszkadza. On tak lubi zwierzęta, a
szczególnie psy – blondynka złośliwie uśmiechnęła się do niego, a w zamian
dostała piorunujące spojrzenie przyjaciela.
– Jeszcze tego pożałujesz – wyszeptał w jej stronę, a ona obdarzyła go,
ponownie, drwiącym uśmiechem.
– Co, jak co Malfoy, ale ciebie to na pewno się nie boje –
odpowiedziała lekko zaciskając zęby.
Olbrzym wzruszył tylko ramionami na dziwne zachowanie tej dwójki, ale
nie zwrócił na to zbytniej uwagi bo nawet nie usłyszał co do siebie mówią.
Jedyną rzeczą jaką zauważył po ich minach to to, że nie rozmawiają na miły temat.
Po kilku sekundach patrzenia na nich, wybrał inny kierunek i usiadł obok Harry’ego.
– To jest Agnes – Harry pokazał na nią ręką, a blondynka serdecznie
się do niego uśmiechnęła – A to jest Paulina – dodał również wskazując ręką na
dziewczynę, która tak jak jej przyjaciółka uśmiechnęła się do niego.
– No no no proszę bardzo, jak na razie świetnie sobie radzisz –
powiedział stawiając na stół herbatę i zapełniony talerz po czym zasiadł ciężko
na krześle.
Pies w
końcu przestał lizać Draco po twarzy, w zamian kładąc mu łeb na kolanach i
śliniąc mu całą szatę. Harry sięgnął po herbatnika i w miedzy czasie zauważył,
że na stole pod dzbankiem leży wycięty artykuł z Proroka Codziennego o włamaniu
do Gringotta.
– Wiecie, myślałem, że sobie bidulka nie poradzi, taki jakiś
wychudzony był i bardzo cichy, a tu proszę tyle przyjaciół i to jeszcze z
jakiej ligi – zaśmiał się i upił troszeczkę herbaty.
– Hagird przestań – powiedział lekko zbulwersowany, następnie zrobił
się czerwony jak burak.
– No przecież nic nikomu nie powiemy bidulko – Paulina zaśmiała się w
jego stronę za co spiorunował ją wzrokiem, a następnie ze zrezygnowaniem
pokręcił głową.
Jak znam
życie będę miał to wypominane przez następny miesiąc, pomyślał i ponownie
odwrócił się do gajowego.
– Hagridzie, powiedz mi coś więcej na temat tej skrytki w Gringocie,
ponieważ obrabowali ją, a raczej chcieli to zrobić, w moje urodziny. Może
zrobili to kiedy tam byliśmy – powiedział i ugryzł herbatnika.
Okazało się,
że ciastka to tylko zbita masa z rodzynkami, na której można by połamać zęby. Ostrożnie
gryząc ciastko, tak aby nie zrobić sobie krzywdy, obserwował gajowego. Hagrid
nagle zaczął się kręcić na swoim krześle nie patrząc na uczniów, ukazując tym
swoje zakłopotanie. Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo i delikatnie
skinęły do siebie głowami.
– Nie powinieneś się tym interesować Harry, to nie jest sprawa dla
takich brzdąców jak wy – powiedział i szybko upił herbaty by zająć czymś swoje
ręce.
– Tak wiem, ale interesuje nas tylko to co w niej było – odezwała się
Paulina i szeroko uśmiechnęła ndo olbrzyma – To chyba nie jest taka tajemnica –
wzruszyła ramionami i spojrzała na przyjaciółkę siedzącą obok, na co ta kiwnęła
głową na zgodę.
– Tak jak powiedziałem, ta sprawa nie dotyczy was tylko samego psora
Dumbledora i Nicolasa Flamela – powiedział i nagle na jego twarzy pojawił sie
strach – Za długi jęzor, za długi jęzor – wymamrotał.
– Kogo ? – zapytał Harry i pytającym spojrzeniem obdarzył swoich
przyjaciół, ale niestety jak to już bywa z nimi, po ich twarzach nie można było
się niczego domyślić.
– Nieważne, za długi jęzor. Powinniście już iść – powiedział i zaczął
delikatnie wypychać dzieci ze swojej chatki.
Największy
opór stawiał Harry, ponieważ chciał się dowiedzieć choć trochę więcej, zważając
na to, że dziewczyny były wcześniej zbulwersowane tym, że na samym początku się
o to nie zapytał. Kiedy wreszcie gajowy zamknął za nimi drzwi, dziewczyny
znacząco na siebie spojrzały i skinęły sobie głowami. Draco głośno westchnął i
ucieszył się na samą myśl, że już nie musi się użerać z tym wielkim psem.
– O kim on do diaska mówił ? – zapytał lekko podenerwowany Harry i
głośno westchnął w geście rezygnacji.
– O Nicolas'ie Flamel'u – odpowiedziała Paulina, a brunet obdarzył ją
zdziwionym spojrzeniem.
– Zapamiętałaś to? – patrzył na nią jakby właśnie wyrosła jej druga
głowa – Przecież to takie dziwne imię i nazwisko – dodał.
– Tak zapamiętałam, a po za tym, wiem o nim trochę, ponieważ czytałam
o nim w jakiejś książce – dziewczyna wzruszyła ramionami i poszła naprzód,
gdzie Draco i Agnes szli przekomarzając się jak zawsze.
Brunetka
podeszła do nich i uwiesiła się im na szyjach.
– A wy jak zawsze? – zapytała, patrząc to na jedno, to na drugie.
– Nie wiem o co ci chodzi – odpowiedział Draco i zadarł głowę do góry
w geście urazy.
Po chwili
doszedł do nich Harry i razem poszli w stronę zamku, mijając dziwnie patrzącego
na nich Rona. Kiedy minęli rudzielca usłyszeli jego głos.
– A jednak Harry? – zapytał, a cała paczka odwróciła się w jego
stronę.
– Słucham? – zapytał zdziwiony Harry.
– A jednak jesteś teraz Ślizgonem – powiedział i zrobił minę jakby
było mu niedobrze.
– Zawsze nim byłem Ron – brunet uważnie mu się przyjrzał.
– Nie, nie zawsze nim byłeś. To te ślizgońskie dziewuchy Cię zaślepiły
– wskazał ręką na dziewczyny stojące tuż za Harry’m.
– Ron, dla twojej wiadomości, to Tiara Przydziału mnie tu przydzieliła,
a nie one. A po za tym, nie mów tak o Agnes i Paulinie, one nic Ci nie zrobiły
– powiedział i chciał się odwrócić, lecz rudzielec złapał go za rękę i mocno
ścisnął ciągnąc w swoją stronę.
– W twoich żyłach płynie krew Godryka Gryffindora - syknął i cały czas
ściskał rękę Harry’ego.
– Puść mnie, to boli – chłopak skrzywił się i wyrwał rękę z uścisku
Rona – Dla twojej wiadomości, to że przynależysz do jakiegoś domu nie oznacza że
od razu płynie w tobie krew jego założyciela – dodał i delikatnie wycofał się
do tyłu.
Po kilku
sekundach przy boku Rona pojawili się jego bracia Fred i George. Spojrzeli uważnym
wzrokiem na stojących Ślizgonów i znacznie zdenerwowanego brata.
– Cześć dziewczyny – powiedzieli równo w ich stronę.
– Cześć – odpowiedziały, a Ron zrobił się czerwony na twarzy jak
dorodny pomidor.
– Dzięki za pomoc wszystko poszło zgodnie z planem – uśmiechnęli się
serdecznie, a Ślizgonki skinęły im tylko głowami – A co do naszego młodszego
braciszka, to przepraszamy za niego, chyba Hermiona za mocno zdzieliła go książką
po głowie – zaśmiali się, a jeden z nich poczochrał włosy młodszego.
– Hej, miło mi poznać jestem Harry – brunet wyciągnął do nich rękę.
– Wiemy kim jesteś, ale nam też jej bardzo miło Ci poznać. Ja jestem
Fred, a to jest George – jeden z braci uśmiechnął się szeroko, a następnie obaj
uściskali rękę Harry’ego.
– Następnym razem przypilnujcie swojego brata, bo nie skończy się to
tak miło – odezwał się chłodnym głosem Draco, a następnie zmierzył wszystkich
rudzielców lodowatym spojrzeniem.
– Tak wiemy, on jest ostatnio jakiś roztargniony – wzruszyli
ramionami.
– Interesujące – prychnął Draco.
– Dobra, nie spinaj się tak bo ci żyłka pierdząca pęknie – Fred
machnął w jego stronę ręką jakby odganiał muchę.
Nagle
blondyn usłyszał cichy chichot koło siebie i szybko odwrócił się w tamtą
stronę. Agnes i Paulina próbowały powstrzymać śmiech, ale niestety nie było im
to dane. Harry zaczął się śmiać bez żadnego skrępowania, a Ron obserwował
wszystkich z naburmuszoną miną.
– Żałosne – powiedział Draco, odwrócił się i poszedł przed siebie nie
zwracając już na nic uwagi. Kiedy tylko odszedł dziewczyny zaczęły się śmiać w
głos.
– Wiecie o tym, że nie ujdzie wam to na sucho – powiedziała Paulina
kiedy już trochę się opanowała.
– Tak wiemy, będzie fajna zabawa – powiedzieli uśmiechnięci.
– Dobra chodźmy za nim, bo przecież się obrazi na amen i nigdy nam nie
wybaczy – odezwał się Harry, a dziewczyny skinęły mu głowami.
– No to cześć, fajnie się gadało – powiedzieli równocześnie bliźniacy,
a Ślizgoni skinęli głowami i odeszli w stronę gdzie wcześniej odszedł Draco.
***
– No i w czym ty masz jak zwykle problem? – zapytała Paulina
przyglądając się Blais’owi.
– W niczym, przecież nic nie powiedziałem – westchnął i usiadł koło
Agnes, która czytała książkę. Blondynka podniosła swoje spojrzenie i zerknęła
kto koło niej zasiadł. Myślała, że Draco, ale nie, blondyn nadal jest obrażony
za dzisiejszą akcję z rudzielcami.
– Pytałem tylko co robicie w święta i czy przyjedziecie mnie odwiedzić
we trójkę – wzruszył ramionami.
– Masz szczęście, że Harry’ego tu nie ma bo poszedł na chwilę do swojego
pokoju po jakąś tam książkę – Paulina wysyczała przez zaciśnięte zęby.
– To maja sprawa z kim chce się przyjaźnić, a z kim nie. To nie twój
biznes – odpowiedział jej i zerknął przez ramie na Agnes, żeby zobaczyć o czym
czyta.
Jak zwykle
okazało się, że czyta o eliksirach, które są jej ulubionym przedmiotem. W sumie
to nie można jej się dziwić, jej ojciec prowadzi firmę z eliksirami, a ona ją
kiedyś od niego przyjmie, w końcu jest jedynaczką.
– Jest to mój biznes, bo ranisz Harry’ego, a ja się z nim przyjaźnie –
westchnęła i palcami przemasowała sobie skronie.
– No to może zajmijmy się teraz Draco, bo nie wiem czy wiesz, ale oberwałem
rykoszetem – chłopak poprawił się na swoim miejscu lekko szturchając Agnes.
– On to jest mały pikuś, po prostu legnij się na kolanach Agnes, a
niech ona posmyra cię po włosach. Od razu zadziała, to jest jego miejsce,
znaczy tak sobie umyślił, a w końcu to jest Draco, wiec nie odpuści – Paulina
wskazała ręką na ich dwoje.
Zabini
przemyślał sytuacje i w końcu się zdecydował. Zabrał dziewczynie książkę i
położył się głową na jej kolanach. Jak za dotknięciem różdżki zza rogu wyszedł
Draco, który do nich podszedł, nie obdarzając żadnego najmniejszym spojrzeniem,
a następnie siadł w wolnym fotelu. Szybko rozłożył książkę i zaczął ją czytać.
Po kilku minutach, Harry przyszedł z pokoju i stwierdził, że on też tak chce i
położył się na nogach Pauliny. Dziewczyny rozmawiały ze sobą i co chwile z
czegoś się śmiały, chłopaki leżeli na ich kolanach i zajęli się swoimi książkami.
Draco z nad książki uważnie obserwował całą sytuacje i po chwili stwierdził, że
mu się to zupełnie nie podoba. Kiedy zauważył, że Agnes pogładziła Blais’a po
głowie, coś w nim pękło. Jak ona może, i jeszcze Paulina. To ja powinienem być
na ich kolanach.
– Dobra Zabini, wyjazd z mojego miejsca – powiedział ostrym tonem, a
chłopak udał urażonego, chociaż w głębi duszy śmiał się z szybkiej reakcji
blondyna. On byłby nawet zazdrosny o to, że jego sowa wolała by siedzieć u
kogoś innego na ramieniu niż u niego. Brunet powoli podniósł się ze swojego
miejsca, a Agnes poszła w jego ślady.
– A ty gdzie się wybierasz? – Malfoy szybko zmierzył dziewczynę
wzrokiem.
– Przecież to twoje miejsce, no może nie pamiętam kiedy je sobie kupiłeś
bądź przywłaszczyłeś na własność, no ale niech będzie. Proszę bardzo wielmożny
panie – machnęła ręką w stronę wcześniej zajmowanej kanapy, po czym delikatnie
się ukłoniła.
– Dobra już koniec tego, zdenerwowałem się rano, ale już mi przeszło.
Dobra?– głośno westchnął, na co Paulina i Agnes uśmiechnęły sie szyderczo – A
teraz możesz usiąść tam gdzie zawsze – dodał i pokazał ręką kanapę.
– No niech ci będzie – blondynka wywróciła oczami, a Paulina zaczęła
się śmiać z tego jaki jej kuzyn jest przewidywalny i łatwy w rozpracowaniu.
Reszta
wieczoru minęła im w bardzo dobrych nastrojach, wszyscy gadali ze sobą o
wszystkim i o niczym, a najlepszym tematem okazały się zbliżające się święta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz