Rozdział 7

Cała szkoła była pogrążona w ciszy, wszyscy siedzieli i uczyli się przed świąteczną przerwą. Chodź Święta zbliżały się dużymi krokami, to nauczyciele wcale im nie popuścili, a ponadto zadali mnóstwo prac, referatów i materiałów na testy, które czekały ich zanim wyjadą na przerwę świąteczną. Każdy kto chciał zaliczyć wszystko choćby na dopuszczający, musiał siedzieć w książkach, nie mówiąc już o osobach, którym ambicja kazała mieć wybitny, albo chociaż powyżej oczekiwań. Cała komnata Slytherinu zasiana była książkami, pergaminami i piórami. Jak okiem sięgnąć wszyscy byli czymś zajęci. Niektórzy siedzieli w książkach, niektórzy ze zmęczenia już w nich spali, kilka osób pisało coś na pergaminach, a jeszcze inni zamiast się uczyć woleli przeszkadzać innym. Pomimo tego, w całym Pokoju Wspólnym panowała cisza, którą zakłócały tylko głośne westchnienia, lekkie pochrapywania czy szelest przekręcanych stron. Prefekci byli zadowoleni z zaistniałej sytuacji, ponieważ nie musieli pilnować młodszych i mogli skupić się na swoich pracach domowych.
– Na Merlina Harry! Ile razy można ci powtarzać, że nie możesz dodać sproszkowanego bumslanga od razu po wątrobie szczura! Zrobisz większy wybuch niż ten bez mózg Longbottom! – po całym pokoju wspólnym uniósł się uniesiony głos Agnes.
Wszyscy raptownie odwrócili głowy i spojrzeli na dziewczynę która właśnie wstała z kanapy strącając przy tym Draco ze swoich kolan. Blondynka poczuła wszystkie spojrzenia na nią skierowane i odwzajemniła się jednym lodowatym spojrzeniem, dzięki któremu wszyscy z powrotem zajęli się sobą. Jeden z prefektów już miał do nich podejść, ale drugi powstrzymał go ręką.
– Chcesz zadzierać z Clark’ami? Jak z nimi to i O’Connel’ami i Malfoy’ami. Jak dobrze wiesz Malfoy jest w ministerstwie, O’Connel w Wizengamocie, a Clark ma firmę z eliksirami na cały świat i uwierz mi sam minister robi u niego zakupy – wyszeptał tak, że nikt poza nimi tego nie usłyszał.
Rafael dał spokój i kiwną mu tylko na zgodę. W jego głowie pojawiła się myśl, że jego młodszy braciszek z pierwszego roku w przyszłości nie pociągnie jego roli jako prefekta, bo już widzi kilku kandydatów, których Snape bez mrugnięcia okiem przydzieli do tego zadania.
– Czy ty to widziałeś? Ona tylko na nich spojrzała, a wszyscy odwrócili wzrok. Do kurwy nędzy, ona jest pierwszoroczną – westchnął i pokręcił głową.
– Wystarczy nazwisko i pochodzenie. A cała trójka ma to i to i powiem Ci że jeśli zaproponowali mi że któreś mnie adoptuje to bez mrugnięcia okiem bym się zgodził. Widziałeś Draco ostatnio? – zapytał.
– Nie, a co?
– To może i lepiej. Wiem, że jesteś nowy na swoim stanowisku, ale tu nie jest jak w innych domach. Już odgórnie wiadomo, że młody Malfoy będzie Książątkiem Slytherinu – prychnął i gestem pokazał koledze żeby nie drążył i przywykł.
– To jest trudne, nie wiem dlaczego nie mogę tego zapamiętać – ponownie wszyscy usłyszeli głos Harry’ego.
Brunet głośno westchnął i patrzył na nią przepraszającym spojrzeniem.
– Nie wiem jak wy, ale ja potrzebuje chwili przerwy, bo nie wytrzymam – dziewczyna wzięła kilka głębszych oddechów, a następnie szybko wyszła z Pokoju Wspólnego na korytarz.
–Mało co i trzepotała by szatami jak Snape. Harry jak nie będziesz się przykładał do nauki to coś ją trafi, oczywiście nie mówię, że to coś złego – Draco szeroko się do niego uśmiechnął, lecz po chwili oberwał od Pauliny książką po głowie.
– Ona się irytuje, ponieważ jej ulubionym przedmiotem są eliksiry, bałwanie. W końcu jej ojciec prowadzi firmę z eliksirami i jest Mistrzem Eliksirów, oczywiście zaraz po profesorze Snape'ie. Więc czego ty się spodziewasz, że będzie potulna jak baranek i nic nie powie na jego błędy? – powiedziała i poprawiła się na swoim siedzeniu, przy okazji kręcąc głową w geście zrezygnowania.
– No, ale nie musi się tak irytować, to tylko nauka. Najwyżej zaliczy na zadowalający, a nie na wybitny i po sprawie – blondyn wzruszył ramionami i ponownie zaczął czytać książkę.
– Taki jesteś mądry, to jak ona wyszła, to ty naucz go tych eliksirów – brunetka rzuciła wyzwanie i oczywiście, jak przystało na Malfoy’a, nie można odrzucać takich okazji by pokazać innym, że jest się we wszystkim najlepszym.
– Oczywiście droga kuzynko, nie ma problemu. Daj nam dwadzieścia minut. Chodź Harry – ostatnie słowa skierował do chłopaka i kiwną na niego ręką, aby za nim podążył do stolika w kącie sali.
Paulina uśmiechnęła się triumfalnie, a w jej głowie pojawiła się myśl, że to będzie jedna z lepszych porażek jej kuzyna, a przy okazji jaki jest on łatwy do zmanipulowania. Ponownie zanurzyła się w księgach i co jakiś czas spoglądała na resztę Ślizgonów. Po nich nigdy nic nie wiadomo. Brunetka kończyła czytać jedną ze swoich ksiąg kiedy rozejrzawszy się, po pokoju, zaczęła się zastanawiać gdzie zniknęła Agnes. Nie ma jej już jakiś spory kawał czasu, współczuje jej nauki z Harry’m. Nie wiadomo jak, ale chłopak nie potrafi zapamiętywać niektórych informacji na zbyt długo. To naprawdę musi być męczące, ciągle powtarzać z nim materiał od samego początku. Dziewczyna głośno westchnęła i odłożyła tomisko na stos przeczytanych. Po zaledwie niespełna kilku sekundach stanęli przed nią Draco i Harry.
– No witam. Jak mniemam kuzynie, Harry wyśpiewa mi wszystkie eliksiry jakie już przerobiliśmy w tym roku? – uśmiechnęła się do niego, a chłopak spojrzał na nią z wyższością.
– Oczywiście, że tak, nie zadawaj takich głupich pytań. Lepiej patrz i podziwiaj – powiedział z kamienną twarzą.
– No dobrze. Harry to może powiesz mi o eliksirze wyostrzającym humor – zaproponowała i uważnie mu się przyjrzała.
– No błagam cię, to jest najłatwiejszy eliksir jaki można uwarzyć w Hogwarcie. Daj mu coś w czym będzie się mógł wykazać – blondyn prychnął w stronę dziewczyny i kątem oka spojrzał na Harry’ego, który troszeczkę się zestresował.
– Chce usłyszeć o tym eliksirze – powiedziała stanowczo i zmierzyła blondyna lodowatym spojrzeniem, a następnie odwróciła się do Harry’ego i ciepło się do niego uśmiechnęła nakłaniając go do mówienia gestem reki.
– Hmmm no to tak, składniki to utłuczone pancerniki, korzeń imbiru i żółć skarabeusza – powiedział, a dziewczyna wzięła głęboki wdech, który przytrzymała w płucach próbując powstrzymać wybuch śmiechu.
Jednak z drugiej strony trochę się przeraziła, jak można popełniać takie błędy w podstawowych eliksirach. Trzeba będzie się tym zainteresować, pomyślała. Draco w jednej sekundzie ze swojej arystokratycznej bieli zrobił się czerwony na twarzy jak dorodny pomidor, lecz Paulina gestem ręki pokazała mu, aby nie odzywał się ani słowem. Na szczęście Harry tego nie zauważył, kiedy w skupieniu zamknął oczy. Po chwili chłopak je otworzył i ujrzał blondyna, który próbował się już uspokoić.
– Dobrze Harry, nie zwracaj uwagi na Draco, on nadal jest zły za to, że nie dałam ci jakiegoś innego eliksiru do wykazania swojej wiedzy i jego talentu do nauczania. Teraz powiedz mi jak sie go warzy – brunetka cały czas przyjaźnie się do niego uśmiechała.
– No więc, po rozgrzaniu wody, dodajemy składniki, pięć korzeni imbiru, trzy mililitry żółci skarabeuszy i dziesięć gramów utłuczonych pancerników. Po każdym dodanym mieszamy trzy razy zgodnie z obrotem wskazówek zegara. Na końcu gotujemy eliksir przez dwadzieścia minut – wydusił z siebie. Paulina spojrzała na niego zaskoczona. Przez chwilę w jej głowie zaświtał pomysł, ale po chwili zgasł, ponieważ uświadomiła sobie, że to nie Harry’ego miała upokorzyć tylko Draco. Po za tym, nie ma na to czasu.
– Harry mój drogi, tak naprawdę składniki to utłuczone skarabeusze, a nie pancerniki. Korzeń imbiru dobrze zapamiętałeś. Jednak to miała być żółć pancernika kochanie, nie skarabeusza, z tego co wiem to one nie mają żółci – delikatnie westchnęła – A co do warzenia to już nic nie będę mówić bo skoro składniki były źle, to warzenie również. Powiem Ci tylko, że w warzeniu nie tylko popracuj nad składnikami, ale także nad proporcjami. Te wziąłeś chyba z notatek Weasley'a. Kochanie, radze Ci się przyłożyć i dalej pracować, bo widzę, że jak na razie jest bardzo, ale to bardzo źle. To, że jesteś geniuszem w OPCM i w Zaklęciach nie oznacza, że reszta również pójdzie ci tak łatwo – dziewczyna głośno westchnęła i ponownie spojrzała na Draco, który cały czas stał z kamienną miną nie odzywając się nawet słowem.
– No więc, mój drogi kuzynie, czy chciałbyś coś jeszcze powiedzieć?– zapytała i szyderczo się do niego uśmiechnęła.
– Nie. Po prostu trzeba z nim jeszcze trochę popracować, da się to zrobić – wycedził przez zęby.
– Przykro mi Draco, ale wolę uczyć się z Agnes. Z nią chociaż trochę zapamiętuje, ma inne podejście – wyszeptał Harry i usiadł koło Pauliny, która poklepała go po głowie.
Blondyn zrobił urażoną minę, ale w głowie przyznał mu racje. Z tego co kojarzy, Agnes na niego nie krzyczy
–Jak za jakieś pół godziny nie przyjdzie, to pójdę jej poszukać i obiecam, że bardzie się przyłożę – dodał po chwili Harry, po czym westchnął i oparł głowę na ramieniu przyjaciółki.
– Muszę chwilę odpocząć – powiedział zirytowany Draco i szybkim krokiem opuścił komnaty Slytherinu.

***

Kiedy Agnes opuściła Pokój Wspólny, rzuciła na siebie czar ocieplający, którego nauczył ją tata, a następnie pokierowała się na błonia. Blondynka kochała to miejsce, zawsze lubiła się tu uczyć, a najbardziej rozmyślać. Kiedy patrzyła na spokojną taflę jeziora w jej głowie krążyły myśli, co się dzieje z Harry’m. To nie jest normalne, aby nauczyć się czegoś, a za kilka dni zapomnieć. Dziewczyna obiecała sobie, że jak znajdzie chwilę czasu to poszuka coś o tym w książkach. Po około godzinie usłyszała za sobą kroki i szybko zerwała się na nogi. Kiedy zza krzaków ujrzała Draco, lekko się uspokoiła.
– Co ty tu robisz? – zapytała.
– Mógłbym zapytać Cię o to samo – odpowiedział i objął się ramionami, a następnie kichnął.
– Zawsze tu chodzę jak chce o czymś pomyśleć, a ty?– ponownie zadała pytanie i obserwowała jak chłopak trzęsie się z zimna.
– Nie wiem, zdenerwowałem się i postanowiłem iść na spacer. Szedłem przed siebie i proszę bardzo, spotkałem Ciebie. Możesz mi powiedzieć jakim cudem nie trzęsiesz się z zimna, czy ty nie jesteś człowiekiem? – zatrząsł zębami i szczelniej okrył się szatą. Dziewczyna wyciągnęła przed siebie różdżkę i nakierowała prosto na blondyna.
– O co Ci chodzi, przecież zawsze sobie z siebie żartujemy – Draco cofnął się o krok do tyłu i podniósł ręce w geście poddania. Blondynka wymamrotała zaklęcie i już po chwili chłopak poczuł miłe ciepło, które zaczęło rozchodzić się po jego całym ciele.
– Jesteś idiotą jeśli sądziłeś, że bym Cię zaatakowała – prychnęła w jego stronę, a następnie odwróciła się do niego plecami i ponownie usiadła.
– No przecież wiem, że byś tego nie zrobiła, bo byś się bała tego, że jestem zbyt potężny – chłopak podszedł i objął ją ramieniem.
– Debil – mruknęła pod nosem.
– Super.
– Fajnie.
– Ekstra.
– Zarąbiście – zakończyła Agnes i oboje się do siebie uśmiechnęli.
Posiedzieli jeszcze trochę, rozmawiając o tym co działo się z Harry’m, a kiedy zaczęło robić się ciemno, szybko zabrali się i powędrowali z powrotem do Hogwartu.

***

Kiedy Ślizgoni weszli ponownie do Pokoju Wspólnego zastali wszystkich tak samo jak przed wyjściem. Jedynie Harry siedział koło Pauliny i jego mina niebyła za ciekawa. Wyglądał jakby użalał się nad całym złym losem tego świata.
– O nareszcie wróciliście - odezwał się Blaise i uśmiechną do nich – Jak tam było, randka się udała? – zabawnie poruszał brwiami, a dwójka przyjaciół stojąca koło siebie zmierzyła go lodowatym wzrokiem.
– Prędzej piekło się przede mną otworzy, niż będę z Draco – blondynka głośno westchnęła i spojrzała na chłopaka, a on zawtórował jej skinieniem głowy.
– Dobra, to może zrobimy sobie przerwę – zaproponowała Paulina i odłożyła książkę, którą wcześniej trzymała w rękach.
– Tak, to jest bardzo dobry pomysł – zawtórował jej Harry i energicznie podniósł się z kanapy.
– Bo ty tak się zmęczyłeś, że o mało co nie padniesz tutaj na twarz – brunetka pokręciła zrezygnowana głową.
Harry zrobił wielce urażona minę i klepną ja w rękę.
– Wiesz jak użalanie się nad sobą jest wyczerpujące? – powiedział urażonym głosem, a następnie obrażony odwrócił się do niej plecami.
– Żałosne – wszyscy usłyszeli Zabini’ego i gwałtownie odwrócili się w jego stronę.
– Blaise przecież ja tylko żartowałem – powiedział Harry, a z jego twarzy można było wyczytać smutek.
Chłopak od dłuższego czasu stara się być dla niego miły, nie wchodzi mu w drogę, ale wszystko idzie na marne, ponieważ cokolwiek by nie zrobił, bądź nie powiedział, to i tak brunet musi się przyczepić.
– Zarąbisty żart, nie powiem, że nie – wypowiedź Blaise’a ociekała sarkazmem – Paulina, to co chcesz robić? – zapytał dziewczyny omijając Potter’a wzrokiem.
– Chciałem zaprosić was wszystkich do Hagrida, ale jednak pozostanę tylko przy Agnes, Paulinie i Draco. Ty nie jesteś tam mile widziany. Chociaż może by cię coś tam pożarło, choć już widzę jaką będzie miało niestrawność, albo co gorsza, zatrucie – powiedział Harry patrząc na Blaise’a, a wszyscy zrobili zaskoczone miny, a szczególnie osoba, do której było to skierowane.
– Słucham?– zapytał zdziwiony i urażony chłopak.
– To dobrze, bo jeszcze nie skończyłem. Tyle nienawiści i niewychowania nie zniósłby nawet sam Irytek. Nie wiem jaki masz problem, ale naprawdę nie mam już siły wysłuchiwać tego co masz do powiedzenia, jeżeli chcesz mnie tylko obrażać – odpowiedział i odwrócił się do reszty – To co idziemy? –zapytał, a każdy stojący w pobliżu ze zdziwieniem pokiwał tylko głową, bo na tyle było ich stać.
Cała czwórka opuściła Pokój Wspólny i ruszyła do Hagrida.
– Nie wiem czy to jest taki dobry pomysł, żeby tam iść o tej porze – odezwał się Draco, a Harry spojrzał na niego jakby mówił w innym języku.
– Draco ma chyba racje – wtrąciła się Agnes i chwyciła blondyna za ramię.
Tą dwójką kierowały zupełnie inne intencje, ale zgadzali się co do jednego, że nie powinni iść teraz do gajowego. Agnes już widziała konsekwencje jakie ich spotkają jeśli ktoś ich nakryje, a Draco widział wszystkie stwory czyhające się na niego, które chciałyby dla zabawy rozszarpać jego ciało na strzępy.
– Dobra, nie panikujcie obydwoje, nikt nas nie nakryje i nic nas nie zje – powiedziała Paulina, a dwójka Ślizgonów zrobiła zaskoczone miny, ponieważ brunetka przed chwilą zachowała się jakby czytała im w myślach. Po niespełna pięciu minutach Harry już pukał do drzwi Hagrida, a reszta patrzyła czy nikt ich nie szpieguje.
– O cholibka, ale co wy tu robicie o tej porze, chcecie mieć kłopoty? – zapytał pół olbrzym i jednym ruchem wciągnął całą czwórę do środka.
Zanim jeszcze zamkną drzwi rozejrzał się dookoła i głośno westchną, przez te dzieciaki będzie jeszcze mnóstwo problemów. 
– Hagridzie musisz nam powiedzieć coś więcej o Nicolas’ie Flamel’u – młody Ślizgon wyrwał do przodu, a trójka przyjaciół stojąca za nim głośno westchnęła.
– Brawo Harry, to było subtelne jak rzut cegłą – brunetka westchnęła i usiadła przy stole.
– To nie jest wasza sprawa, nie możecie się tym interesować, jesteście jeszcze tacy młodzi, zajmijcie się rzeczami, które robią dzieciaki w waszym wieku – powiedział Hagrid i usiadł koło Pauliny.
– Po co ty się w ogóle odzywałeś, nie mogłeś tego zostawić dziewczynom? – zapytał podirytowany Draco.
Nagle przy kominku rozległ się huk i każdy odwrócił się w tamtą stronę. Gajowy szybko podbiegł do gara stojącego przy kominku i przez rękawice wyciągnął jego zawartość. W jego rekach znajdowało się dość duże jajo, mężczyzna podszedł z nim i położył je na stole. Wszyscy zaczęli je obserwować, i nagle skorupka zaczęła pękać.
– O kurde, co to jest? – zapytał zaciekawiony blondyn i przybliżył się jeszcze bardziej.
Po chwili jajo pękło, a na zewnątrz zaczął wychodzić mały smok.
– No nie wierze, przecież to jest smok! – krzyknęła Paulina i mocniej chwyciła Agnes za rękę. Stworzenie otrzepało się z pozostałości jaja i spojrzała uważnie na Hargida.
–Widzicie, poznaje mamusie – powiedział Hagrid i wyciągnął do niego ręce.
– Skąd ty to masz? – zapytała lekko przerażona Agnes – To jest smok Hagridzie, wiesz ile on może narobić tu szkód? – zapytała i cofnęła się o krok.
Smok to smok, nieważne czy mały czy duży, może być niebezpieczny, szczególnie jeżeli poczuje się zagrożony. Co jak co, ale dziewczyna nie chciała mieć niczego poparzonego. To jest specjalność Finnigan’a, pomyślała i stanęła dwa duże kroki od stołu.
– Nie prawda, on nikogo nie skrzywdzi – powiedział Hagrid i chciał go do siebie przytulić, ale w tym samym momencie smok zaczął dziwnie potrząsać głową i plunął ogniem prosto na jego brodę, która szybko zajęła się ogniem.
Pół olbrzym szybko przygasił ogień rękawicą, która leżała na stole i delikatnie przestraszony rozejrzał się po zebranych w chatce – Wcale nie jest niebezpieczny, może trochę niewychowany, ale to da się naprawić – dodał i odłożył stworzenie na stół.
– Ja nie wiem Hagridzie, myślę, że powinieneś go komuś oddać – powiedziała Paulina i stanęła koło Agnes.
– Nieprawda, nic nikomu nie zrobi. Prawda Norbercie? – mężczyzna nachylił się do niego i szeroko uśmiechnął.
– Norbercie? – zapytał Draco i sceptycznie spojrzał na tą dwójkę.
–No w końcu trzeba dać mu jakieś imię – Hagrid wyprostował się do pozycji siedzącej i zdziwiony spojrzał przed siebie – Kto to jest? – wskazała palcem na okno, a cała czwórka obejrzała się za siebie.
–Weasley – blondyn mruknął pod nosem i głośno westchnął, a w między czasie rudowłosy chłopak uciekł im z pola widzenia i zaczął biec do zamku.
– Ten to zawsze musi wściubić nosa tam gdzie go nie chcą, co za człowiek – westchnęła Paulina zirytowana zaistniałą sytuacją.
– Dobra, no i co się takiego stało? – zapytał Harry – Widział to widział i tyle – wzruszył ramionami, a następnie zaczął bawić się z małym smokiem.
– Myślę, że musimy już iść do zamku, bo o tej porze to w ogóle nie powinno nas tu być – powiedziała Paulina, a wszyscy przytaknęli jej głowami.
Po krótkim pożegnaniu Ślizgoni byli już w drodze do dormitorium. Kiedy wyszli zza zakrętu i mieli udać się do lochów zaskoczyła ich profesor McGonagall.
– Dobry wieczór – powiedziała, a wszyscy stanęli jak na baczność.
Zza pleców nauczycielki wyszedł uśmiechnięty Ron, a cała czwórka zmierzyła go lodowatym spojrzeniem.
          – Zapraszam do mojego gabinetu.
Kiedy wszyscy znaleźli się już w gabinecie opiekunki Gryffindoru, kobieta zajęła swoje miejsce za biurkiem, a reszta stanęła przed nią jak na egzekucji.
– Nic, powtarzam nic, nie daje prawa uczniom do wałęsania się nocą po szkole! Dlatego spotka was sroga kara! Odejmuje po pięćdziesiąt punków od każdego z was, a żeby dać wam nauczkę i żeby się to już nigdy nie powtórzyło daje całej czwórce areszt! – powiedziała i głośno westchnęła po długiej wypowiedzi.
– Czwórce? – wszystkich dobiegł zdziwiony głos Rona.
– Tak panie Weasley czwórce. Jakiekolwiek miałby pan intencje, pana też nie było wtedy w łóżku. A co do was moi drodzy, wasz opiekun na pewno się o tym dowie – ostatnie zdanie skierowała do trójki Ślizgonów, pomijając zszokowana minę rudzielca.
– Karma to świnia co? – wyszeptała w jego stronę Agnes i szyderczo się uśmiechnęła.
– Zapraszam za mną zaprowadzę was do waszych pokoi – powiedziała i udała się do wyjścia z komnaty.        
   

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz