Cała szkoła była pogrążona w ciszy, wszyscy siedzieli i uczyli się
przed świąteczną przerwą. Chodź Święta zbliżały się dużymi krokami, to nauczyciele
wcale im nie popuścili, a ponadto zadali mnóstwo prac, referatów i materiałów
na testy, które czekały ich zanim wyjadą na przerwę świąteczną. Każdy kto
chciał zaliczyć wszystko choćby na dopuszczający, musiał siedzieć w książkach, nie
mówiąc już o osobach, którym ambicja kazała mieć wybitny, albo chociaż powyżej
oczekiwań. Cała komnata Slytherinu zasiana była książkami, pergaminami i
piórami. Jak okiem sięgnąć wszyscy byli czymś zajęci. Niektórzy siedzieli w książkach,
niektórzy ze zmęczenia już w nich spali, kilka osób pisało coś na pergaminach,
a jeszcze inni zamiast się uczyć woleli przeszkadzać innym. Pomimo tego, w
całym Pokoju Wspólnym panowała cisza, którą zakłócały tylko głośne
westchnienia, lekkie pochrapywania czy szelest przekręcanych stron. Prefekci
byli zadowoleni z zaistniałej sytuacji, ponieważ nie musieli pilnować młodszych
i mogli skupić się na swoich pracach domowych.
– Na Merlina Harry! Ile razy można ci powtarzać, że nie możesz dodać
sproszkowanego bumslanga od razu po wątrobie szczura! Zrobisz większy wybuch
niż ten bez mózg Longbottom! – po całym pokoju wspólnym uniósł się uniesiony
głos Agnes.
Wszyscy
raptownie odwrócili głowy i spojrzeli na dziewczynę która właśnie wstała z
kanapy strącając przy tym Draco ze swoich kolan. Blondynka poczuła wszystkie
spojrzenia na nią skierowane i odwzajemniła się jednym lodowatym spojrzeniem, dzięki
któremu wszyscy z powrotem zajęli się sobą. Jeden z prefektów już miał do nich
podejść, ale drugi powstrzymał go ręką.
– Chcesz zadzierać z Clark’ami? Jak z nimi to i O’Connel’ami i Malfoy’ami.
Jak dobrze wiesz Malfoy jest w ministerstwie, O’Connel w Wizengamocie, a Clark ma
firmę z eliksirami na cały świat i uwierz mi sam minister robi u niego zakupy –
wyszeptał tak, że nikt poza nimi tego nie usłyszał.
Rafael dał
spokój i kiwną mu tylko na zgodę. W jego głowie pojawiła się myśl, że jego
młodszy braciszek z pierwszego roku w przyszłości nie pociągnie jego roli jako
prefekta, bo już widzi kilku kandydatów, których Snape bez mrugnięcia okiem
przydzieli do tego zadania.
– Czy ty to widziałeś? Ona tylko na nich spojrzała, a wszyscy
odwrócili wzrok. Do kurwy nędzy, ona jest pierwszoroczną – westchnął i pokręcił
głową.
– Wystarczy nazwisko i pochodzenie. A cała trójka ma to i to i powiem
Ci że jeśli zaproponowali mi że któreś mnie adoptuje to bez mrugnięcia okiem
bym się zgodził. Widziałeś Draco ostatnio? – zapytał.
– Nie, a co?
– To może i lepiej. Wiem, że jesteś nowy na swoim stanowisku, ale tu
nie jest jak w innych domach. Już odgórnie wiadomo, że młody Malfoy będzie
Książątkiem Slytherinu – prychnął i gestem pokazał koledze żeby nie drążył i
przywykł.
– To jest trudne, nie wiem dlaczego nie mogę tego zapamiętać –
ponownie wszyscy usłyszeli głos Harry’ego.
Brunet
głośno westchnął i patrzył na nią przepraszającym spojrzeniem.
– Nie wiem jak wy, ale ja potrzebuje chwili przerwy, bo nie wytrzymam
– dziewczyna wzięła kilka głębszych oddechów, a następnie szybko wyszła z
Pokoju Wspólnego na korytarz.
–Mało co i trzepotała by szatami jak Snape. Harry jak nie będziesz się
przykładał do nauki to coś ją trafi, oczywiście nie mówię, że to coś złego –
Draco szeroko się do niego uśmiechnął, lecz po chwili oberwał od Pauliny
książką po głowie.
– Ona się irytuje, ponieważ jej ulubionym przedmiotem są eliksiry,
bałwanie. W końcu jej ojciec prowadzi firmę z eliksirami i jest Mistrzem Eliksirów,
oczywiście zaraz po profesorze Snape'ie. Więc czego ty się spodziewasz, że
będzie potulna jak baranek i nic nie powie na jego błędy? – powiedziała i
poprawiła się na swoim siedzeniu, przy okazji kręcąc głową w geście
zrezygnowania.
– No, ale nie musi się tak irytować, to tylko nauka. Najwyżej zaliczy
na zadowalający, a nie na wybitny i po sprawie – blondyn wzruszył ramionami i
ponownie zaczął czytać książkę.
– Taki jesteś mądry, to jak ona wyszła, to ty naucz go tych eliksirów
– brunetka rzuciła wyzwanie i oczywiście, jak przystało na Malfoy’a, nie można odrzucać
takich okazji by pokazać innym, że jest się we wszystkim najlepszym.
– Oczywiście droga kuzynko, nie ma problemu. Daj nam dwadzieścia
minut. Chodź Harry – ostatnie słowa skierował do chłopaka i kiwną na niego ręką,
aby za nim podążył do stolika w kącie sali.
Paulina
uśmiechnęła się triumfalnie, a w jej głowie pojawiła się myśl, że to będzie
jedna z lepszych porażek jej kuzyna, a przy okazji jaki jest on łatwy do zmanipulowania.
Ponownie zanurzyła się w księgach i co jakiś czas spoglądała na resztę Ślizgonów.
Po nich nigdy nic nie wiadomo. Brunetka kończyła czytać jedną ze swoich ksiąg
kiedy rozejrzawszy się, po pokoju, zaczęła się zastanawiać gdzie zniknęła Agnes.
Nie ma jej już jakiś spory kawał czasu, współczuje jej nauki z Harry’m. Nie
wiadomo jak, ale chłopak nie potrafi zapamiętywać niektórych informacji na zbyt
długo. To naprawdę musi być męczące, ciągle powtarzać z nim materiał od samego
początku. Dziewczyna głośno westchnęła i odłożyła tomisko na stos
przeczytanych. Po zaledwie niespełna kilku sekundach stanęli przed nią Draco i
Harry.
– No witam. Jak mniemam kuzynie, Harry wyśpiewa mi wszystkie eliksiry
jakie już przerobiliśmy w tym roku? – uśmiechnęła się do niego, a chłopak
spojrzał na nią z wyższością.
– Oczywiście, że tak, nie zadawaj takich głupich pytań. Lepiej patrz i
podziwiaj – powiedział z kamienną twarzą.
– No dobrze. Harry to może powiesz mi o eliksirze wyostrzającym humor
– zaproponowała i uważnie mu się przyjrzała.
– No błagam cię, to jest najłatwiejszy eliksir jaki można uwarzyć w
Hogwarcie. Daj mu coś w czym będzie się mógł wykazać – blondyn prychnął w stronę
dziewczyny i kątem oka spojrzał na Harry’ego, który troszeczkę się zestresował.
– Chce usłyszeć o tym eliksirze – powiedziała stanowczo i zmierzyła
blondyna lodowatym spojrzeniem, a następnie odwróciła się do Harry’ego i ciepło
się do niego uśmiechnęła nakłaniając go do mówienia gestem reki.
– Hmmm no to tak, składniki to utłuczone pancerniki, korzeń imbiru i
żółć skarabeusza – powiedział, a dziewczyna wzięła głęboki wdech, który
przytrzymała w płucach próbując powstrzymać wybuch śmiechu.
Jednak z
drugiej strony trochę się przeraziła, jak można popełniać takie błędy w
podstawowych eliksirach. Trzeba będzie się tym zainteresować, pomyślała. Draco
w jednej sekundzie ze swojej arystokratycznej bieli zrobił się czerwony na
twarzy jak dorodny pomidor, lecz Paulina gestem ręki pokazała mu, aby nie
odzywał się ani słowem. Na szczęście Harry tego nie zauważył, kiedy w skupieniu
zamknął oczy. Po chwili chłopak je otworzył i ujrzał blondyna, który próbował
się już uspokoić.
– Dobrze Harry, nie zwracaj uwagi na Draco, on nadal jest zły za to,
że nie dałam ci jakiegoś innego eliksiru do wykazania swojej wiedzy i jego
talentu do nauczania. Teraz powiedz mi jak sie go warzy – brunetka cały czas
przyjaźnie się do niego uśmiechała.
– No więc, po rozgrzaniu wody, dodajemy składniki, pięć korzeni
imbiru, trzy mililitry żółci skarabeuszy i dziesięć gramów utłuczonych
pancerników. Po każdym dodanym mieszamy trzy razy zgodnie z obrotem wskazówek
zegara. Na końcu gotujemy eliksir przez dwadzieścia minut – wydusił z siebie. Paulina
spojrzała na niego zaskoczona. Przez chwilę w jej głowie zaświtał pomysł, ale
po chwili zgasł, ponieważ uświadomiła sobie, że to nie Harry’ego miała upokorzyć
tylko Draco. Po za tym, nie ma na to czasu.
– Harry mój drogi, tak naprawdę składniki to utłuczone skarabeusze, a
nie pancerniki. Korzeń imbiru dobrze zapamiętałeś. Jednak to miała być żółć
pancernika kochanie, nie skarabeusza, z tego co wiem to one nie mają żółci –
delikatnie westchnęła – A co do warzenia to już nic nie będę mówić bo skoro
składniki były źle, to warzenie również. Powiem Ci tylko, że w warzeniu nie
tylko popracuj nad składnikami, ale także nad proporcjami. Te wziąłeś chyba z
notatek Weasley'a. Kochanie, radze Ci się przyłożyć i dalej pracować, bo widzę,
że jak na razie jest bardzo, ale to bardzo źle. To, że jesteś geniuszem w OPCM i
w Zaklęciach nie oznacza, że reszta również pójdzie ci tak łatwo – dziewczyna
głośno westchnęła i ponownie spojrzała na Draco, który cały czas stał z
kamienną miną nie odzywając się nawet słowem.
– No więc, mój drogi kuzynie, czy chciałbyś coś jeszcze powiedzieć?–
zapytała i szyderczo się do niego uśmiechnęła.
– Nie. Po prostu trzeba z nim jeszcze trochę popracować, da się to
zrobić – wycedził przez zęby.
– Przykro mi Draco, ale wolę uczyć się z Agnes. Z nią chociaż trochę zapamiętuje,
ma inne podejście – wyszeptał Harry i usiadł koło Pauliny, która poklepała go
po głowie.
Blondyn
zrobił urażoną minę, ale w głowie przyznał mu racje. Z tego co kojarzy, Agnes
na niego nie krzyczy
–Jak za jakieś pół godziny nie przyjdzie, to pójdę jej poszukać i
obiecam, że bardzie się przyłożę – dodał po chwili Harry, po czym westchnął i
oparł głowę na ramieniu przyjaciółki.
– Muszę chwilę odpocząć – powiedział zirytowany Draco i szybkim krokiem
opuścił komnaty Slytherinu.
***
Kiedy Agnes opuściła Pokój Wspólny, rzuciła na siebie czar ocieplający,
którego nauczył ją tata, a następnie pokierowała się na błonia. Blondynka
kochała to miejsce, zawsze lubiła się tu uczyć, a najbardziej rozmyślać. Kiedy
patrzyła na spokojną taflę jeziora w jej głowie krążyły myśli, co się dzieje z
Harry’m. To nie jest normalne, aby nauczyć się czegoś, a za kilka dni
zapomnieć. Dziewczyna obiecała sobie, że jak znajdzie chwilę czasu to poszuka
coś o tym w książkach. Po około godzinie usłyszała za sobą kroki i szybko
zerwała się na nogi. Kiedy zza krzaków ujrzała Draco, lekko się uspokoiła.
– Co ty tu robisz? – zapytała.
– Mógłbym zapytać Cię o to samo – odpowiedział i objął się ramionami,
a następnie kichnął.
– Zawsze tu chodzę jak chce o czymś pomyśleć, a ty?– ponownie zadała pytanie
i obserwowała jak chłopak trzęsie się z zimna.
– Nie wiem, zdenerwowałem się i postanowiłem iść na spacer. Szedłem
przed siebie i proszę bardzo, spotkałem Ciebie. Możesz mi powiedzieć jakim
cudem nie trzęsiesz się z zimna, czy ty nie jesteś człowiekiem? – zatrząsł zębami
i szczelniej okrył się szatą. Dziewczyna wyciągnęła przed siebie różdżkę i
nakierowała prosto na blondyna.
– O co Ci chodzi, przecież zawsze sobie z siebie żartujemy – Draco
cofnął się o krok do tyłu i podniósł ręce w geście poddania. Blondynka
wymamrotała zaklęcie i już po chwili chłopak poczuł miłe ciepło, które zaczęło
rozchodzić się po jego całym ciele.
– Jesteś idiotą jeśli sądziłeś, że bym Cię zaatakowała – prychnęła w
jego stronę, a następnie odwróciła się do niego plecami i ponownie usiadła.
– No przecież wiem, że byś tego nie zrobiła, bo byś się bała tego, że
jestem zbyt potężny – chłopak podszedł i objął ją ramieniem.
– Debil – mruknęła pod nosem.
– Super.
– Fajnie.
– Ekstra.
– Zarąbiście – zakończyła Agnes i oboje się do siebie uśmiechnęli.
Posiedzieli
jeszcze trochę, rozmawiając o tym co działo się z Harry’m, a kiedy zaczęło
robić się ciemno, szybko zabrali się i powędrowali z powrotem do Hogwartu.
***
Kiedy Ślizgoni weszli ponownie do Pokoju Wspólnego zastali wszystkich
tak samo jak przed wyjściem. Jedynie Harry siedział koło Pauliny i jego mina
niebyła za ciekawa. Wyglądał jakby użalał się nad całym złym losem tego świata.
– O nareszcie wróciliście - odezwał się Blaise i uśmiechną do nich – Jak
tam było, randka się udała? – zabawnie poruszał brwiami, a dwójka przyjaciół
stojąca koło siebie zmierzyła go lodowatym wzrokiem.
– Prędzej piekło się przede mną otworzy, niż będę z Draco – blondynka
głośno westchnęła i spojrzała na chłopaka, a on zawtórował jej skinieniem głowy.
– Dobra, to może zrobimy sobie przerwę – zaproponowała Paulina i
odłożyła książkę, którą wcześniej trzymała w rękach.
– Tak, to jest bardzo dobry pomysł – zawtórował jej Harry i
energicznie podniósł się z kanapy.
– Bo ty tak się zmęczyłeś, że o mało co nie padniesz tutaj na twarz –
brunetka pokręciła zrezygnowana głową.
Harry
zrobił wielce urażona minę i klepną ja w rękę.
– Wiesz jak użalanie się nad sobą jest wyczerpujące? – powiedział
urażonym głosem, a następnie obrażony odwrócił się do niej plecami.
– Żałosne – wszyscy usłyszeli Zabini’ego i gwałtownie odwrócili się w
jego stronę.
– Blaise przecież ja tylko żartowałem – powiedział Harry, a z jego
twarzy można było wyczytać smutek.
Chłopak od
dłuższego czasu stara się być dla niego miły, nie wchodzi mu w drogę, ale
wszystko idzie na marne, ponieważ cokolwiek by nie zrobił, bądź nie powiedział,
to i tak brunet musi się przyczepić.
– Zarąbisty żart, nie powiem, że nie – wypowiedź Blaise’a ociekała
sarkazmem – Paulina, to co chcesz robić? – zapytał dziewczyny omijając Potter’a
wzrokiem.
– Chciałem zaprosić was wszystkich do Hagrida, ale jednak pozostanę
tylko przy Agnes, Paulinie i Draco. Ty nie jesteś tam mile widziany. Chociaż
może by cię coś tam pożarło, choć już widzę jaką będzie miało niestrawność,
albo co gorsza, zatrucie – powiedział Harry patrząc na Blaise’a, a wszyscy
zrobili zaskoczone miny, a szczególnie osoba, do której było to skierowane.
– Słucham?– zapytał zdziwiony i urażony chłopak.
– To dobrze, bo jeszcze nie skończyłem. Tyle nienawiści i niewychowania
nie zniósłby nawet sam Irytek. Nie wiem jaki masz problem, ale naprawdę nie mam
już siły wysłuchiwać tego co masz do powiedzenia, jeżeli chcesz mnie tylko
obrażać – odpowiedział i odwrócił się do reszty – To co idziemy? –zapytał, a
każdy stojący w pobliżu ze zdziwieniem pokiwał tylko głową, bo na tyle było ich
stać.
Cała
czwórka opuściła Pokój Wspólny i ruszyła do Hagrida.
– Nie wiem czy to jest taki dobry pomysł, żeby tam iść o tej porze –
odezwał się Draco, a Harry spojrzał na niego jakby mówił w innym języku.
– Draco ma chyba racje – wtrąciła się Agnes i chwyciła blondyna za
ramię.
Tą dwójką
kierowały zupełnie inne intencje, ale zgadzali się co do jednego, że nie
powinni iść teraz do gajowego. Agnes już widziała konsekwencje jakie ich
spotkają jeśli ktoś ich nakryje, a Draco widział wszystkie stwory czyhające się
na niego, które chciałyby dla zabawy rozszarpać jego ciało na strzępy.
– Dobra, nie panikujcie obydwoje, nikt nas nie nakryje i nic nas nie
zje – powiedziała Paulina, a dwójka Ślizgonów zrobiła zaskoczone miny, ponieważ
brunetka przed chwilą zachowała się jakby czytała im w myślach. Po niespełna
pięciu minutach Harry już pukał do drzwi Hagrida, a reszta patrzyła czy nikt
ich nie szpieguje.
– O cholibka, ale co wy tu robicie o tej porze, chcecie mieć kłopoty?
– zapytał pół olbrzym i jednym ruchem wciągnął całą czwórę do środka.
Zanim jeszcze zamkną drzwi rozejrzał się dookoła i głośno westchną,
przez te dzieciaki będzie jeszcze mnóstwo problemów.
– Hagridzie musisz nam powiedzieć coś więcej o Nicolas’ie Flamel’u –
młody Ślizgon wyrwał do przodu, a trójka przyjaciół stojąca za nim głośno
westchnęła.
– Brawo Harry, to było subtelne jak rzut cegłą – brunetka westchnęła i
usiadła przy stole.
– To nie jest wasza sprawa, nie możecie się tym interesować, jesteście
jeszcze tacy młodzi, zajmijcie się rzeczami, które robią dzieciaki w waszym
wieku – powiedział Hagrid i usiadł koło Pauliny.
– Po co ty się w ogóle odzywałeś, nie mogłeś tego zostawić dziewczynom?
– zapytał podirytowany Draco.
Nagle przy
kominku rozległ się huk i każdy odwrócił się w tamtą stronę. Gajowy szybko
podbiegł do gara stojącego przy kominku i przez rękawice wyciągnął jego
zawartość. W jego rekach znajdowało się dość duże jajo, mężczyzna podszedł z
nim i położył je na stole. Wszyscy zaczęli je obserwować, i nagle skorupka
zaczęła pękać.
– O kurde, co to jest? – zapytał zaciekawiony blondyn i przybliżył się
jeszcze bardziej.
Po chwili
jajo pękło, a na zewnątrz zaczął wychodzić mały smok.
– No nie wierze, przecież to jest smok! – krzyknęła Paulina i mocniej
chwyciła Agnes za rękę. Stworzenie otrzepało się z pozostałości jaja i
spojrzała uważnie na Hargida.
–Widzicie, poznaje mamusie – powiedział Hagrid i wyciągnął do niego
ręce.
– Skąd ty to masz? – zapytała lekko przerażona Agnes – To jest smok Hagridzie,
wiesz ile on może narobić tu szkód? – zapytała i cofnęła się o krok.
Smok to
smok, nieważne czy mały czy duży, może być niebezpieczny, szczególnie jeżeli poczuje
się zagrożony. Co jak co, ale dziewczyna nie chciała mieć niczego poparzonego.
To jest specjalność Finnigan’a, pomyślała i stanęła dwa duże kroki od stołu.
– Nie prawda, on nikogo nie skrzywdzi – powiedział Hagrid i chciał go
do siebie przytulić, ale w tym samym momencie smok zaczął dziwnie potrząsać
głową i plunął ogniem prosto na jego brodę, która szybko zajęła się ogniem.
Pół olbrzym
szybko przygasił ogień rękawicą, która leżała na stole i delikatnie przestraszony
rozejrzał się po zebranych w chatce – Wcale nie jest niebezpieczny, może trochę
niewychowany, ale to da się naprawić – dodał i odłożył stworzenie na stół.
– Ja nie wiem Hagridzie, myślę, że powinieneś go komuś oddać –
powiedziała Paulina i stanęła koło Agnes.
– Nieprawda, nic nikomu nie zrobi. Prawda Norbercie? – mężczyzna
nachylił się do niego i szeroko uśmiechnął.
– Norbercie? – zapytał Draco i sceptycznie spojrzał na tą dwójkę.
–No w końcu trzeba dać mu jakieś imię – Hagrid wyprostował się do
pozycji siedzącej i zdziwiony spojrzał przed siebie – Kto to jest? – wskazała
palcem na okno, a cała czwórka obejrzała się za siebie.
–Weasley – blondyn mruknął pod nosem i głośno westchnął, a w między
czasie rudowłosy chłopak uciekł im z pola widzenia i zaczął biec do zamku.
– Ten to zawsze musi wściubić nosa tam gdzie go nie chcą, co za
człowiek – westchnęła Paulina zirytowana zaistniałą sytuacją.
– Dobra, no i co się takiego stało? – zapytał Harry – Widział to
widział i tyle – wzruszył ramionami, a następnie zaczął bawić się z małym
smokiem.
– Myślę, że musimy już iść do zamku, bo o tej porze to w ogóle nie
powinno nas tu być – powiedziała Paulina, a wszyscy przytaknęli jej głowami.
Po krótkim
pożegnaniu Ślizgoni byli już w drodze do dormitorium. Kiedy wyszli zza zakrętu
i mieli udać się do lochów zaskoczyła ich profesor McGonagall.
– Dobry wieczór – powiedziała, a wszyscy stanęli jak na baczność.
Zza pleców
nauczycielki wyszedł uśmiechnięty Ron, a cała czwórka zmierzyła go lodowatym
spojrzeniem.
– Zapraszam do mojego gabinetu.
Kiedy
wszyscy znaleźli się już w gabinecie opiekunki Gryffindoru, kobieta zajęła
swoje miejsce za biurkiem, a reszta stanęła przed nią jak na egzekucji.
– Nic, powtarzam nic, nie daje prawa uczniom do wałęsania się nocą po
szkole! Dlatego spotka was sroga kara! Odejmuje po pięćdziesiąt punków od
każdego z was, a żeby dać wam nauczkę i żeby się to już nigdy nie powtórzyło
daje całej czwórce areszt! – powiedziała i głośno westchnęła po długiej
wypowiedzi.
– Czwórce? – wszystkich dobiegł zdziwiony głos Rona.
– Tak panie Weasley czwórce. Jakiekolwiek miałby pan intencje, pana
też nie było wtedy w łóżku. A co do was moi drodzy, wasz opiekun na pewno się o
tym dowie – ostatnie zdanie skierowała do trójki Ślizgonów, pomijając
zszokowana minę rudzielca.
– Karma to świnia co? – wyszeptała w jego stronę Agnes i szyderczo się
uśmiechnęła.
– Zapraszam za mną zaprowadzę was do waszych pokoi – powiedziała i
udała się do wyjścia z komnaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz