Rozdział 4

Dzień zaczął się jak każdy inny, uczniowie przebudzili się w swoich dormitoriach wyszykowali i wolnym zaspanym krokiem powędrowali do Wielkiej Sali. Sowy zaczęły roznosić pocztę i na stolik przed Agnes spadł Prorok Codzienny. Dziewczyna sięgnęła po gazetę i zaczęła czytać.

– O patrzcie w banku Gringota był napad i chcieli okraść skrytkę „713” – pokazała reszcie przeczytany artykuł.

Harry siedzący naprzeciwko nachylił się do gazety i zmarszczył czoło.

– Byłem w tej skrytce z Hagridem – powiedział i powrócił na miejsce.

– To wyjaśnia fakt, że nic nie ukradli – odezwała się Paulina.

– Harry, a co było w tej skrytce? – zapytała blondynka, a następnie poskładała gazetę trzymaną w rękach i starannie odłożyła ją na stół.

– To była taka mała paczuszka – wzruszył ramionami i zaczął jeść kiełbaski.

– No, ale nie wiesz co było w tej paczuszce? – zapytała niecierpliwie brunetka, a chłopak pokiwał przecząco głową – I co, nawet nie zapytałeś go co tam jest? Nie ciekawią cię takie rzeczy? – ponownie zadała pytanie.

– Zapytałem, ale Hagrid powiedział, że to jest ściśle tajne i nie może nic powiedzieć, więc nie nalegałem – odpowiedział.

– No ja nie wierze – westchnęła Paulina i napiła się soku stojącego przed nią.

– Ja też nie mogę w to uwierzyć – do rozmowy wtrącił się Draco.

– No nie? Jak można tak po prostu przepuścić taką informacje? Jak by mi ktoś powiedział, że to ściśle tajne, to jeszcze bardziej chciałabym się dowiedzieć co tam na Merlina jest! – powiedziała zbulwersowana Paulina.

– Nie to. – Draco machnął na nią ręką jakby odganiał muchę – Nie mogę uwierzyć, że prawie okradli Gringota. Tam jest moja fortuna – chłopak potrząsnął głową w niedowierzaniu, że coś takiego mogło mieć miejsce.

– Paulina,  przedstawiam Ci naszych nowych kolegów. Oto Sława – dziewczyna wskazała ręką na Harry’ego – A oto Pieniądze – tym razem wskazała na Draco.

– Głupia sława i jeszcze głupsze pieniądze – powiedziała i wywróciła teatralnie oczami.

– Ha ha ha bardzo śmieszne po prostu boki zrywać – blondyn wykrzywił usta w fałszywym uśmieszku.

– Draco czy ty myślisz tylko o pieniądzach? Zrozumiałabym gdybyś ich nie miał i musiał myśleć jak tu je załatwić, ale ty masz ich po dziurki w uszach – blondynka rzuciła w niego gazetą, którą wcześniej miała przed sobą.

– Tu chodzi o interesy Clark. Myślę o nich żeby ich nie stracić – chłopak odpysknął w jej stronę.

– Z tego co wiem Malfoy, to na razie zajmuje się tym twój ojciec. Ty masz zaledwie jedenaście lat deklu, na pewno ktoś potraktował by Cię poważnie – prychnęła z wyrzutem i pokiwała zrezygnowana głową.

– Dobra koniec sporów, zbieramy się bo idziemy na pierwszą lekcje nauki latania – Blaise wstał ze swojego miejsca i popatrzył na wszystkich po kolei, omijając Harry’ego.

Jak tylko to powiedział, każdy z zebranych wstał i powędrował za nim do wyjścia z Wielkiej Sali. Jak zwykle wszyscy podobierali się w pary tylko Harry szedł lekko za nimi jakby został odrzucony przez innych. Chłopak czuł się trochę jak małe, brzydkie kaczątko odrzucone przez miot bo jest jakieś ułomne. Kiedy wyszli ze szkoły Paulina zauważyła przygnębienie Harry’ego i jedną ręką przyciągnęła go do siebie tak, że stał między nią, a Agnes. Chłopak mimowolnie uśmiechnął się do niej i złapał ją pod rękę. Dalszą drogę przeszli w milczeniu i już po dziesięciu minutach byli na miejscu.

– Dzień dobry. Witam na pierwszej lekcji latania. Miło mi poznać wszystkich pierwszorocznych z domu Salazara Slytherina i Godryka Gryffindora. Ja jestem Ronalda Hooch – kobieta przywitała się ze wszystkimi i szeroko uśmiechnęła do Harry’ego, który nadal stał między dziewczynami.

Agnes rozmawiała z Draco, a Paulina starała się skupić na tym co mówiła profesorka. Po chwili kobieta kazała zająć miejsca przy miotłach i wyciągnąć rękę, a następnie powiedzieć „do mnie ". Wszyscy jak jeden mąż wyciągneli ręce w stronę swoich mioteł i wypowiadali wyznaczone słowa. Tak jak wszyscy mogli się spodziewać, pierwsza miotła trafiła w ręce Pauliny, następnie do Agnes i Draco. Dosłownie po kilku sekundach Harry przywołał swoją miotłę, po czym uśmiechnął się triumfująco do Blaise’a, który nadal próbował tego dokonać. Cała trójka zbytnio nie przejęła się tym, że jako pierwsi podnieśli miotły, ponieważ od dziecka ojcowie uczyli ich latania. Agnes ponadto, bardzo lubiła grać z Draco w Quidditcha. Paulina natomiast obserwowała ich i zapisywała dobre uniki oraz taktyki, które mogą przydać się w późniejszym życiu. Dziewczyny kątem oka spojrzały w stronę Gryfonów i tam też nieźle im szło. Ku zaskoczeniu wszystkich Hermiona nie mogła podnieść miotły. Pani Doskonała miała problem ze zwykłą miotłą! To było wielce zaskakujące nawet dla uczniów jej domu.

– Do mnie! – usłyszeli krzyk i nagle Seamus dostał swoją miotła prosto w twarz.

Wszyscy zebrani zaczęli się śmiać, a chłopak rozmasował bolące miejsce. Kiedy uczniowie co do jednego mieli w rękach miotły, nauczycielka kazała delikatnie odepchnąć się od ziemi. Po chwili wszyscy delikatnie się unieśli.

– Znakomicie, a teraz proszę się delikatnie pochylić... Na Merlina co pan wyprawia, proszę w tej chwili zlecieć na dół! – krzyknęła profesor w stronę jednego z uczniów.

Agnes odwróciła się w stronę gdzie nauczycielka skierowała swoje słowa i w ostatniej chwili uniknęła strącenia z miotły przez lecącego na nią Neville'a.

–Panie Longbottom! – ponownie krzyknęła kobieta, ale chłopak już jej nie usłyszał bo wzbił się jeszcze wyżej w górę.

Jego miotła zaczęła szamotać się na prawo i lewo, a brunet przeraźliwie wrzeszczał próbując nad nią zapanować. Po chwili zderzył się z murami zamku i spadł z miotły prosto na ziemie. Cała klasa podbiegła do niego i zaczęła mu się przyglądać.

– Proszę mnie przepuścić – kobieta przepchnęła się przez uczniów i podbiegła do jęczącego z bólu chłopaka. Pomogła mu wstać, a następnie poszła zaprowadzić go do skrzydła szpitalnego.

– Ja wiedziałam, że to się tak skończy – powiedziała Paulina i pokiwała zrezygnowana głową.

– Nieważne, zobacz lepiej co mam – powiedział Draco i pokazał niezapominajkę w swojej ręce.

– Skąd ty to masz? – zapytała i spojrzała na zdobycz znajdującą się w ręce blondyna.

–To przecież jest Nevilla’a – krzyknął Ron i ruszył jak taran prosto na Draco.

Agnes zastąpiła mu drogę do chłopaka i spojrzała ostrzegawczo na rudzielca.

– Zejdź mi z drogi Clark – powiedział, podniósł rękę i chciał ją pchnąć, ale dziewczyna w odpowiednim momencie złapała go za nią.

– No pięknie Weasley – powiedziała Paulina i stanęła koło przyjaciółki – Piękna akcja, naprawdę piękna. Teraz czekam na konsekwencje – rozbawiona, spojrzała na blondynkę, która mocno ściskała rękę chłopaka. Agnes wzięła kilka głębszych wdechów i uśmiechnęła się tak fałszywie jak tylko potrafiła.

–Proszę bardzo Weasley, idź do niego – puściła rękę rudzielca i wskazała na Draco stojącego trzy kroki za nią.

Ron spojrzał na dziewczynę i zaczął iść w stronę mu wskazaną. Niestety, zrobił jeden krok i padł na ziemi jak kłoda. Blondynka wyprostował się i poprawiła wcześniej wyciągniętą przed siebie nogę.

– Spróbuj szczęścia ponownie i podnieś na mnie rękę jeszcze raz. Matka nie nauczyła Cię szacunku do kobiet, to może ja to zrobię – wysyczała nachylona do chłopaka.

Ron zaskoczony przeturlał się na plecy i spojrzał w niezadowoloną minę dziewczyny. W jego głowie dopiero teraz pojawiła się myśl, że to jednak nie był zbyt dobry pomysł, podnosić rękę na Agnes.

– Malfoy, oddaj niezapominajkę Neville’a – powiedziała Hermiona i wyciągnęła rękę w stronę chłopaka.

– Bo co mi niby zrobisz? – zapytał z drwiącym uśmieszkiem i nachylił się do niej – wredna szlamo – wyszeptał tak, że tylko ona to słyszała, a w jej oczach pojawił się ból.

– Żebyś się nie zdziwił ty parszywy gnojku – wycedziła przez zęby i chciała zabrać własność jej kolegi, ale w tym samym momencie blondyn zabrał rękę.

– Draco to jest niemiłe i w tej chwili masz jej oddać tą niezapominajkę – odezwał się Harry tak chłodnym głosem, że Agnes i Paulina spojrzały na niego zaskoczone.

Brunet stał teraz zaledwie dwa kroki od Draco, a w jego oczach szalała burza, której nikt jeszcze nigdy nie widział.

– A to ciekawe – powiedziała Paulina.

– Spójrz na jego oczy – dodała Agnes i delikatnie się uśmiechnęła. 

– No z takiej strony to ja go jeszcze nie znałam – brunetka westchnęła i spojrzała w stronę blondyna, który zdziwiony patrzył na przyjaciela, ale z jego postawy, a nawet miny można było wyczytać, że nie ma najmniejszego zamiaru posłuchać się Harry’ego i oddać kulę – Draco – spojrzała na niego chłodnym i wyczekującym wzrokiem.

Chłopak niezadowolony westchnął i oddał niezapominajkę w ręce Hermiony. Dziewczyna zabrała ją, pomogła wstać Ronowi z ziemi i poszła miedzy uczniów ze swojego domu. Kiedy dotarli na miejsce dziewczyny usłyszały okrzyki zwycięstwa i podziękowania dla Hermiony, że odzyskała własność Neville’a. Przyjaciółki przewróciły teatralnie oczami, bo gdyby nie interwencja Pauliny, Hermiona nadal stałaby koło Draco z wyciągniętą ręką czekając na szczęście od Merlina, że blondyn jej ją odda.

– Jak mogłeś mu ją ukraść? – Harry zapytał i przybliżył się jeszcze bardziej do Draco. Teraz dzieliło ich zaledwie kilka centymetrów, a z nastroju Srebrnego Chłopca Który Przeżył można było wyczuć burzę z piorunami. 

– Normalnie – odpowiedział i wzruszył ramionami chociaż czuł w jakim nastroju znajduje się jego przyjaciel.

– Ale... – brunet delikatnie się zawiesił – A zresztą nieważne, mogłem się tego spodziewać – ciężko westchnął i odsunął się od niego chcąc odejść, lecz Draco złapał go za rękę i ponownie odwrócił w swoją stronę.

–Niby czego? – zapytał i uważnie mu się przyjrzał, dopiero teraz zauważył jego zielone spojrzenie, które rzucało Avady bez żadnych przeszkód.

– Że jesteś... no nie wiem... jesteś po prostu chamski – brunet odpowiedział i odwrócił wzrok na gryfonów cieszących się nie wiadomo z czego.

Kiedy ktoś patrzył na to z boku, można by powiedzieć, że chłopak tak jakby żałował, że nie znajduje się między nimi, w domu, w którym byli jego rodzicie. W jego głowie pojawiły się myśli, co by się stało gdyby znalazłby się w domu Gryfonów. Czy walczyłby z Draco o niezapominajkę? Czy znienawidziłby go na resztę życia? Co by było gdyby chłopak nie podszedł do niego, a on by się z nim nie zaprzyjaźnił od pierwszej rozmowy? Co by było gdyby posłuchał Rona i uwierzył, że Draco to gnojek i nie warto marnować na niego swojego czasu? 

–To się źle skończy – blondynka wyszeptała Paulinie na ucho, a dziewczyna twierdząco kiwnęła głową i spojrzeniami dogadały się, że trzeba tam wkroczyć.

–Jakoś do Agnes, która właśnie powaliła Weasley'a na glebę nie miałeś wontów i do Pauliny, która zrównała z ziemią Pansy też nic nie powiedziałeś, a nawet stwierdziłeś, że całkiem niezła akcja – powiedział zirytowany Draco, a Harry ponownie na niego spojrzał.

Teraz jego wzrok był zupełnie pusty i nie wyrażał już żadnych emocji. W głowach dziewczyn pojawiły się myśli, że za późno zareagowały i nie mogą zapobiec tragedii, która właśnie się szykowała. Cały czas kierowały się w stronę chłopaków, ale teraz z zastanawiają się jak wszystko pozbierać po wybuchu.

– Nie rozumiesz mnie. Paulina powaliła Pans, ponieważ ta sama sobie zasłużyła chcąc oblać dziewczyny atramentem. Agnes za to stanęła w obronie przyjaciela - Ciebie. Ron niepotrzebnie podniósł na nią rękę i został ukarany. A ty Draco, jesteś po prostu Draco. Nie zrozum mnie źle, ale nigdy nie słyszałem od ciebie słowa dziękuje skierowanego do twoich przyjaciół, za to ile razy wyciągali cię z opresji. Nigdy nie widziałem też, abyś Ty im kiedykolwiek pomógł. Ty po prostu jesteś chamskim, zapatrzonym w siebie czarodziejem, który ma przyjaciół, bo chyba tak jest wygodnie, a nie po to by po prostu ich mieć i traktować jak rodzinę – powiedział i odszedł na bok, a następnie wycofał się. Harry pokierował się jak najdalej od reszty i usiadł na jeszcze ciepłej od promieni słonecznych trawie. Draco cały czas patrzył na chłopaka, a jego twarz przybrała przykry wyraz, z którego można było wyczytać wielki żal. Po raz pierwszy w życiu, chłopak nie potrafił zachować swojej kamiennej, wyćwiczonej mimiki i można było z niego czytać jak z otwartej księgi. Dziewczyny znalazły się już koło niego i odgoniły gapiów, którzy stali i nasłuchiwali całej rozmowy.

– Draco ogarnij się. Malfoy'owie się tak nie zachowują. My się tak nie zachowujemy – powiedziała i złapała go za ramię, ale chłopak tylko spojrzał na nią jakby nie wiedział kim jest.

– Zabierz go do dormitorium. Hooch i tak już tu nie przyjdzie – powiedziała Agnes i spojrzała na przyjaciółkę, a następnie pokierowała się do Harry’ego, który siedział na trawie z dala od wszystkich. Bez słowa zajęła miejsce koło niego i zauważyła, że Paulina ciągnie właśnie Draco w stronę zamku cały czas mu coś tłumacząc. Blondyn ciągnął się za nią i powłóczył nogami po równo ściętej trawie. Po chwil para zniknęła za wielkimi drzwiami zamku.

– Nie broń go – syknął Harry, a blondynka głośno westchnęła i potarła swoje skronie, ponieważ zaczynała boleć ją głowa od natłoku wszystkich myśli i całego zdarzenia.

– Nie mam nawet takiego zamiaru, trochę mu się należało – powiedziała i poprawiła swoją szatę, która wyglądała jak wyciągnięta psu z gardła.

– Nie trochę, tylko po prostu tak jest. Należało mu się i już – brunet ponownie się wzburzył i głośno nabrał powietrza, zatrzymując je w płucach, jakby miało mu to pomóc w uspokojeniu się.

– Wiem, ale uspokój się Harry. Nerwy są tu niepotrzebne. Postąpił źle i wszyscy to wiemy, ale on już taki jest... – zaczęła mówić, ale chłopak przerwał jej w połowie zdania.

– Czyli chamski i zapatrzony w siebie? – wycedził przez zaciśnięte zęby.

– Mów o nim co chcesz, ale uwierz mi Harry, nie znasz go od dziecka i nie wiesz jaki jest. On po prostu najpierw coś robi, a potem myśli, najpierw powie, później zorientuje się co wypłynęło z jego ust. Tylko sęk jest w tym, że pomimo tego, że będzie żałował tego co powiedział lub tego co zrobił, to nie przyzna się do tego bo to jest właśnie cały on. Draco. Malfoy’owie nie przepraszają. Wiem, że Cię zdenerwował i nic na to nie poradzę po prostu nie skreślaj go tak szybko – dziewczyna skończyła, a następnie podniosła się i pokierowała do zamku. Harry siedział na ziemi i zastanawiał się nad słowami dziewczyny. Może rzeczywiście miała racje, może nie zna go tak długo żeby zorientować się i rozpracować jak działa jego zachowanie. Jego ciszę przerwał Ron, który podszedł do niego i stanął naprzeciwko.

– Co, twoi niby przyjaciele zostawili Cię bo powiedziałeś prawdę temu gnojkowi?– zapytał i uważnie mu się przyglądał – My Gryfoni tak nie robimy. Zawsze dbamy o swoich przyjaciół, nie to co ci fałszywi Ślizgoni – dokończył, a Harry szybko się podniósł stając naprzeciwko niego.

– Dlaczego tak mówisz? – zapytał ponownie wytrącony z równowagi.

– Bo tak jest.

– Czyli twierdzisz, że jestem fałszywy tak?

– Nie, mówię, że Ślizgoni tacy są.

– Spójrz na to – Harry pokazał chłopakowi swój krawat – Jakie tu widzisz barwy? Zielone, prawda? Ja też jestem Ślizgonem – powiedział, poprawił szatę i schował krawat.

– Nie Harry, ty po prostu źle trafiłeś, powinieneś być u nas tak jak twoi rodzice, a nie u nich, tych parszywych....

– Przestań, nie chce tego słuchać. Nie wiesz jacy są naprawdę bo nigdy ich nie poznałeś, a skreśliłeś ich tylko za to, że są Ślizgonami. Za jedną małą drobnostkę – brunet westchnął i przypomniał sobie słowa Agnes. On też skreśli Draco za jedną, jedyną głupią rzecz jaką zrobił. Agnes miała racje, szybkie osądzanie ludzi jest niemądre. Rzeczywiście Draco należało się za to co zrobił i chłopak nie miał zamiaru przepraszać go za to, że zwrócił mu uwagę, ale to nie zmienia faktu, że skreślił go od razu – Przepraszam Cię Ron, ale muszę iść coś załatwić ze swoimi fałszywymi przyjaciółmi, jak to powiedziałeś. Ale uwierz mi, oni tacy nie są – dokończył i pokierował się do zamku.

 

*

 

Paulina posadziła Draco u siebie na łóżku w swoim pokoju, a następnie zdjęła swoją szatę i usiadła koło niego.

– Draco uspokój się – powiedziała i spojrzała na blondyna, który patrzył przed siebie pustym wzrokiem.

– Czy, czy on ma racje? Czy ja naprawdę was tak traktuje? – zapytał, a dziewczyna głośno westchnęła.

– Draco, od kiedy ty się tak przejmujesz zdaniem innych? – nie odpowiadając na zadanie pytanie zadał nowe.

– Odpowiedz mi czy ja was tak traktuje?

– Słuchaj, ty po prostu taki jesteś, ale nam to nie przeszkadza, ty nie mówisz przepraszam, my tak nie mówimy. Jesteśmy Malfoy’ami. Myślisz, że gdybyś był taki zły to Agnes przyjaźniła by się z tobą? Czy Blaise przyjaźniłby się z tobą?

–Tak, myślę, że tak bo nasi rodzicie się przyjaźnią.

–To nie ma nic do rzeczy. Ja owszem, musiałabym Cię znosić bo jesteś moim kuzynem – zaśmiała się – ale tak nie jest, lubię cię, a nawet kocham, oczywiście jak brata i Agnes czuje to samo. Mówiąc o Clark to jeśli przyjaźniłaby się z tobą ze względu na rodziców, to stawałaby za tobą murem w każdej możliwej sytuacji? Pozwolisz, że ja odpowiem, nie, nie stawała by. Co do Zabini’ego to nasi rodzice nie trzymają się tak blisko i doskonale o tym wiesz, więc to nie ze względu na rodziców. Draco, po prostu Harry nie zna Cię od dziecka i nie wie jaki jesteś, więc proszę Cię, ogarnij się. Musisz z nim postępować inaczej niż z nami. Ja jak mi coś nie odpowiada, wystarczy, że na ciebie spojrzę i wiesz, że coś jest nie tak. Agnes to samo, tylko że ona dodatkowo używa czasami rękoczynów, jak już naprawdę coś odwalisz. Też bym mogła, ale ona w zupełności wystarczy. A Zabini to Zabini. On jak coś zrobisz strzeli focha i nie odzywa się do ciebie przez kilka godzin, chodź rekord trwał dwa dni i później mu przechodzi. Z Harry’m będzie inaczej. On nie zna Cię od dziecka i nie wie jak funkcjonujesz. On bierze wszystko do siebie i każdą rzecz kalkuluje pod siebie, a najważniejsze, to przecież Złoty Chłopiec Który Przeżył – dziewczyna skończyła, a chłopak podniósł się ze swojego miejsca.

–Srebrny, jeśli już o tym wspominasz. Miał być Złotym Dzieckiem Gryffindoru, ale jest Srebrnym Dzieckiem Slytherin'u. Dobrze, ale co mam z nim zrobić, mieszkamy w jednym pokoju, nie chce żeby się na mnie boczył bo jest mi to nie na rękę, a poza tym nam wszystkim. Mamy go mieć jak najbliżej siebie, od zawsze tak było. Na początku myślałem, że nie zaprzyjaźnię się z nim i będę musiał udawać, ale tak nie jest, on naprawdę jest spoko. Oczywiście jak nie odzywają się w nim głosiki gryfonów – powiedział.

– No i nareszcie gadasz do rzeczy. W sumie to nie wiem co masz zrobić. Na razie nie rób nic, po prostu zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak mu nie przejdzie to wkroczymy do akcji. Agnes już na pewno z nim gadała bo widziałam jak do niego idzie – wzruszyła ramionami i w tym samym czasie do pokoju weszła wcześniej wspomniana Agnes.

– Hej – skierowała się do przyjaciółki, a kątem oka spojrzała na Draco stojącego koło jej łóżka – Jak tam? – tym razem skierowała słowa do niego i zaczęła zbliżać się do swojego łóżka.

– Dobrze, a jak ma niby być – wzruszył ramionami, a dziewczyna delikatnie się skrzywiła i przysiadła na swoim łóżku.

– A tobie co? – zapytał i uważnie jej się przyjrzał.

– Nic, dobrze, a co ma być? - powiedziała prawie kopiując słowa wypowiedziane wcześniej przez blondyna.

– No bo już Ci uwierzę, że nic – usiadł koło niej. Znał swoją przyjaciółkę jak własną kieszeń i wiedział kiedy coś jej się nie podoba – Przecież nic takiego się nie stało - złapał ją za ramię i delikatnie przyciągnął do siebie.

– Tylko wy mi się tu teraz nie kłóćcie bo mnie coś trafi – westchnęła Paulina i uważnie im się przyglądała. Ona także doskonale wiedziała, że Agnes coś leży na wątrobie, ale nie chce powiedzieć co.

– Nie mam zamiaru się z nikim kłócić – blondynka wypowiedziała w jej stronę, a przyjaciółka odpowiedziała jej skinieniem głowy.

Dobrze wiedziała, że ostatnia rzeczą jaką by zrobiła przyjaciółka po sytuacji z Draco, to wydarcie się na niego i sprowokowanie drugiej kłótni. Pomimo tego, że spodziewała się o co chodzi Agnes, wiedziała, że ta spróbuje ubrać to w jak najmniej drastyczne słowa, szczególnie gdy widziała jak wcześniejsze słowa Harry’ego podziałały na Draco.

– A teraz powiesz mi o co Ci chodzi? – ponownie blondyn zadał jej pytanie, jeszcze trochę się do niej przybliżając, tak, że ich twarze dzieliło kilkanaście centymetrów.

– Co zamierzasz zrobić z Harrym?

– Nic, a co niby mam zrobić? Tak jak mówiłem, przecież nic takiego się nie stało – spojrzał na nią i próbował wyczytać z jej miny o czym myśli, ale tym razem nie wiedział nic.

Dziewczyna przybrała wyuczoną od dziecka, kamienną twarz.

– Oczywiście, że nic się nie stało. Dla ciebie nigdy się nic nie dzieje Draco – odpowiedziała, a następnie podniosła się ze swojego łóżka.

– Przecież go nie przeproszę.

– Wiem i nawet bym Cię o to nie posądzała ani nie prosiła. Ale Harry jest inny niż my i czasami zwracaj uwagę na to co mówisz. Pamiętaj, jego wychowywali mugole i nic nie wie o naszym świecie, a ponadto, to my teraz jesteśmy jego przyjaciółmi. Tych, których miał, tam już nie ma. Nie mógł zabrać ich ze sobą. Ty, ja, Paulina i reszta znamy się od dziecka, a pomyśl jak byś się czuł, gdyby to Ciebie wyrwano z dawnego życia i wsadzono do takiego, o którym nic nie wiesz i na dodatek nie masz też żadnych przyjaciół – powiedziała i zanim Draco zdążył jej odpowiedzieć usłyszeli pukanie do drzwi. Paulina podeszła i je uchyliła. Harry stojący za nimi spojrzał na nią i cicho zapytał.

– Jest z wami Draco? Bo w naszym pokoju go nie ma – powiedział i wyciągnął ręce w geście bezradności.

–Draco myślę, że masz gościa – dziewczyna zwróciła się do pary stojącej naprzeciwko i przyglądającej się sobie. Agnes odwróciła się do niej, zobaczyła wchodzącego do pokoju Harrey’go i delikatnie się uśmiechnęła.

– No dobra, to wy sobie pogadajcie, a my pójdziemy po Zabini’ego, a jak skończycie to zejdźcie do wspólnego pokoju, bo trzeba iść na OPCM – powiedziała i machnęła ręką na Agnes, która odpowiedziała jej twierdzącym kiwnięciem głowy.

–Przemyśl to co ci powiedziałam – blondynka szepnęła w stronę Draco i razem z przyjaciółką wyszyły z pokoju zostawiając ich samych.

Harry podszedł do blondyna i stanął z nim twarzą w twarz. Draco nie ukazując tym razem żadnych emocji patrzył na niego i zastanawiał się czy brunet wykona pierwszy ruch, czy on ma to zrobić. Bo jeżeli tak, to zupełnie nie wie co powiedzieć. Oczywistym jest, że nie przeprosi, więc co ma niby takiego powiedzieć.

–Posłuchaj, nie mam zamiaru przeprosić Cię za to, że kazałem oddać Ci niezapominajkę i powiedziałem, że to było chamskie i niemiłe, bo tak było. Ale chce powiedzieć, że to co mówiłem później.. hmmm... może troszeczkę tego nie przemyślałem. Po prostu palnąłem to co mi ślina na język przyniosła, a byłem wtedy zły, więc nie przebierałem zbytnio w słowach – powiedział Harry i uważnie obserwował reakcję blondyna.

– No dobrze, więc zapomnijmy o tamtej niemiłej sytuacji i udawajmy, że jej nie było. Ale powiedz mi jedną rzecz. Dlaczego tak Cię to zdenerwowało? – blondyn pociągnął ich w stronę łóżka, aby mogli usiąść.

– Posłuchaj, nie miałem zbyt fajnego dzieciństwa. Mam kuzyna Dudleya i uwierz mi zawsze kradł i niszczył moje rzeczy. To nie jest miłe. Więc po prostu wiedziałem jak mógł poczuć się Neville - Harry wzruszył ramionami i spojrzał na chłopaka, który właśnie się nad czymś zastanawiał.

– No dobrze, kiedy tak na to patrzę to wiem dlaczego się zdenerwowałeś, rozumiem to, ale następnym razem proszę Cię, zwróć mi uwagę jeśli to będzie potrzebne, ale nie rób takich scen. Naprawdę, to nie jest potrzebne. A jeżeli już chcesz dowalić mi jak na boisku, to zrób to na osobności, bądź w kręgu przyjaciół, a nie na oczach gapiów – blondyn skończył mówić i wstał ze swojego miejsca – Dobrze wiesz, że muszę dbać o swoją reputacje, a takie akcje na pewno mi w tym nie pomagają.

–Dobrze, więc jeśli coś mi nie będzie odpowiadało to jak niby mam Ci to powiedzieć? Szeptać Ci do ucha? Jak to będzie wyglądać – Harry potrząsnął głową wyobrażając sobie, że Draco coś zrobił, a on nagle podchodzi, nachyla się do niego i szepcze mu do ucha, a chłopak przestaje się tak zachowywać. Co inni mogą sobie pomyśleć, że co mu takiego powiedział. Wzdrygnął się jeszcze raz i spojrzał na blondynka, który właśnie nabierał powietrza żeby coś powiedzieć.

–Oczywiście, że nie deblu. To co miało miejsce dziś na boisku, powiedziałeś żebym oddał tę kulkę i to w zupełności wystarczyło. Już na osobności mogłeś pociągnąć dalej tą rozmowę. Rozumiesz? – spojrzał na niego pytająco i delikatnie przechylił głowę w bok.


– Tak, teraz wiem o co Ci chodzi. A teraz rusz się na zajęcia deblu – brunet zaakcentował ostatnie słowo i zadziornie się do niego uśmiechnął, a następnie pociągnął chłopaka za rękę żeby wyjść z pokoju i pokierować się razem ze wszystkimi na następne lekcje.

1 komentarz:

  1. Rozdział przyjemmnie się czyta. Raczej niczego konkretnego nie wnosi z wyjątkiem wiedzy na temat cudownego zjawiska jakim jest przyjaźń.
    Oczywiście czekam na next.
    Weny Dora <3

    OdpowiedzUsuń